Legenda o Synu

May 9, 2019, 6:14 pm opowiadanie

– Opowiem ci, Synu, o miejscu, w którego istnienie niewielu wierzyło i nadal niewielu wierzy. O miejscu, które poza czasem istnieje, poza znanymi nam wymiarami. O miejscu, które wedle woli bogów powstało. Które poprzez umowę miedzy wszechmocnymi i śmiertelnikiem istnieje. A było to tak…

I udał się Syn na poszukiwanie Smoczych Borów, Lasu Smoków. Wędrował długo, a ciężka to podróż była. I przemierzał Syn lądy i morza, niezliczone przygody przeżył, aż dotarł do Starego Świata. Świata legend.

I ujrzał Syn Las Smoków, o drzewach tak olbrzymich jak noga tytana. I ujrzał Syn Smocze Bory, drzewa strzelające w niebiosa swymi koronami, drzewa sięgające bogów. A w lesie tym ujrzał niewielki budynek.

Budynek, zniszczony z zewnątrz, o wyłamanych okiennicach i szybach brudnych. Istna ruina, lecz w ruinach tych tliło się światło. Malutkie światełko o magicznej mocy rozproszenia ciemności. I wejść Syn postanowił.

Ciekaw Syn był tego, co w sobie kryją ruiny, podszedł powoli, uważny na każdy dźwięk, z żelazem w ręku. Odchylił powoli skrzypiące drzwi, naznaczone już upływem czasu. A to, co w środku ujrzał, zadziwiło go wielce, bowiem gdy drzwi otworzył, ujrzał inny świat. Tego twarz obmyła fala ciepła, w oczy biło światło niezliczonych pochodni, uszy usłyszały skoczną melodię, a zmysły pieściła delikatna magiczna aura.

I przekroczył syn próg ruin…

Wielka to sala była, przypominała salę audiencyjną sporego zamku. Tak wielka ona była, że smok spokojnie by się w niej poruszał. Potwierdzało to tylko przypuszczenie o mistycyzmie tego miejsca.

Mówiło o nim wielu, że magią naznaczone, że sami bogowie pomagali je stworzyć, że jedynie istoty o wielkiej mocy tam spotkać można, że zwykli ludzie tam nie chodzą, że jedynie bohaterowie starego świata przy ognisku Tawerny snują opowieści o czynach dawnych lat, o bitwach, podbojach i intrygach. Prawda to czy fałsz? – zapragnął się przekonać.

Dzisiejszej nocy wielu gości w niej było. Ludzie, krasnoludy, elfy, ogry, orki, niziołki… Jednym słowem wszelkiej rasy i maści istoty. Lecz nietrudno było o wolny stolik. Znalazł go Syn dokładnie tam, gdzie pragnął. Blisko wejścia, w lekkim świetle pochodni. A gdy tylko usiadł, znalazł się przy nim pulchniutki hobbit, z delikatnym wąsikiem lekko podkręconym ku górze. Z uśmiechem na twarzy zapytał:

– Co podać, Panie?
– Na dobry początek najlepsze wino, jakie masz, a potem zobaczymy. – Niziołek szybko udał się do baru, by w okamgnieniu znów zjawić się przy stole. Nalał krwistoczerwonego wina do kryształowego kielicha.
– Mogę w czymś jeszcze pomóc?
– Nie, na razie dziękuję.

I zrozumiał Syn, kim naprawdę jest. Pijąc wino w towarzystwie tylu sław, tylu osób, o których tylko legendy słyszał, zrozumiał. Zamyślił się chwilę nad tym, co przeszedł, nad tym, co zrobił i co jeszcze mógłby zrobić. Oddał się wspomnieniom.

I usłyszał Syn głos w swojej głowie: „Tak, jesteś jednym z nich. Jesteś bohaterem Starego Świata, Synu”

Młodszy wpis Starszy wpis