Całkiem niedawno jakimś trafem w łapy wpadł mi kinowy „hit” pod tytułem „Jestem Legendą”. Hit napisałem w cudzysłowie ponieważ film jest fatalny. Kurcze, że też komuś jeszcze chce się kręcić filmy o zagładzie ludzkości. Ile można? Ja wiem, że każdy boi się o przyszłość. Wiem, że coraz odważniej sięgamy po eksperymenty genetyczne, że produkujemy broń biologiczną i że szukamy lekarstw. Ale ile można?
Nie wiem jak wy, ale ja mam serdecznie dość zagłady ludzkości przez wirusa zmieniającego ludzi w zombie. Jest „Resident Evil” który uważam za rewelacyjny film. W nim już mam dużo zabijanych zombie, mam bohaterkę o wiele seksowniejszą od Willa i co najlepsze, zombiaki jakoś wyglądają i mają jakiś cel. Jest też jakiś powód ich zaistnienia, jest tajemnicza korporacja, wirus, eksperymenty – jest wszystko jednym słowem. A w Legendzie nie ma nic.
Co, pobieganie z karabinem, śmierć psa, głupie pułapki i sarny w Nowym Jorku mają mi zastąpić wszystkie bajery z Residenta? Nie? To może lwy cholera wie skąd. Szkoda gadać w ogóle, bo nie wiadomo co tutaj zarzucić autorom. Nie wiem nawet o co im chodziło pisząc scenariusz. Czego miałem się wystraszyć? Uwolnienia wirusa? Śmierci psa?
Film jest tak sprzeczny, tak pełny kontrowersji i niedomówień, że szkoda słów. Czy ktoś pomyślał skąd jest prąd? Paliwo? Żarcie i benzynę zrozumiem jeszcze, ale prąd? Przecież elektrownia nie będzie pracowała przez trzy lata bez dostaw węgla, bez ludzi pilnujących jej stanu. Nie będzie pracowała jeśli nie ma obciążenia sieci.
W tym filmie nie ma nic wciągającego, kompletnie nic. Moim zdaniem szkoda czasu i pieniędzy na ten film.