Skąd wziąć czas na zabawy z kodem, poznawanie nowych technologii albo na zwykłe pogranie w starego dobrego erpega? Kiedyś było to jasne dla mnie, trzeba zarwać nockę i się odstresować. Dziś, gdy w domu grasuje dwójka dzieci nie jest to już takie oczywiste dla mnie. Nie chce mi się czekać aż urwisy pójdą spać, a dopiero potem zwlekać się z łóżka i zasiadać do kopa po to by poczytać o czymś, czego rano nie będę w ogóle pamiętał.

Czytając książkę „Jak zostać programistą” postanowiłem spróbować podejścia Maćka. Wstańmy pół godziny wcześniej, później 40 minut, godzinę, itd. I tak z mojej 5:45 zrobiła się czwarta. Trwało to około miesiąca. Codziennie buzik o pięć minut w tył. I darowałem sobie niedziele i soboty. Przecież nie muszę wstawać dzień w dzień i siedzieć przy kompie.

Po miesiącu z hakiem testowania muszę powiedzieć, że warto. Naprawdę warto się poświęcić i wstać. Dlaczego? Oto plusy i minusy.

Zalety wstawania wcześniej:

  • zawsze możesz nie wstać
  • masz dodatkowy czas (ze świeżą głową) na własny użytek – nauka, rozrywka, serial, własny projekt
  • o godzinie 6:00 gdy trzeba budzić dzieci i iść do pracy jesteś przytomny
  • do pracy wchodzisz pełen energii, w pełni wybudzony
  • nie tracisz wieczorami czasu na oglądanie durnych filmów w TV gdy usypiasz dzieci
  • chyba czuję się „zdrowszy”

Wady:

  • 17:00 – zaczyna cię mulić, przydała by się drzemka na 10 min, ale uwierz mi nie warto tego robić
  • 20:00 – myślisz już tylko o łóżku i śnie
  • 21:00 śpisz z dziećmi, nie masz pojęcia co leci w TV

Podsumowanie

Jak widać, są plusy i minusy. Przy siedzeniu po nocach jest z tym lepiej, że możesz posiedzieć dłużej, przeciągnąć sesję. W tym przypadku jesteśmy ograniczeni czynnościami następującymi rano, czyli wyjściem do pracy, budzeniem dzieci. Lecz największą zaletą dla mnie jest to, że do samochodu wsiadam przytomny, a nie zaspany. W pracy też od rana jestem na pełnych obrotach, co zauważyli przełożeni. Polecam więc.

Młodszy wpis Starszy wpis